
Boże Narodzenie po szwedzku 2
Święta, święta i po…świętach. Zawsze tak jest. Tyle przygotowań, zakupów, wydatków i emocji, a tu raz dwa i już po wszystkim. Szkoda, to takie piękne święta, mogłyby trwać i trwać 😉
Przed świętami nie zdążyłam Wam jeszcze opowiedzieć o bożonarodzeniowym koziołku ze Szwecji. To typowa szwedzka ozdoba świąteczna, najczęściej zrobiona ze słomy. Jest najstarszym symbolem tych świąt. Prawdopodobnie wywodzi się od średniowiecznego diabła, postaci, która występowała w organizowanych przez szkoły mikołajowych maskaradach.
Później jego udziałem stała się główna rola w zabawnym minidramacie bożonarodzeniowym, odgrywanym przez młodzież na podwórkach, żeby uzbierać trochę jadła i napojów na potańcówki.
W XVIII wieku koziołek rozdawał prezenty w wigilijny wieczór, a od przeszło stu lat, odkąd zaczął się tym zajmować jultomten (przeczytacie o nim we wcześniejszym wpisie Doroty), stał się już tylko świąteczną ozdobą.
Natomiast pasterka w Szwecji to poranna msza w pierwszy dzień świąt. Jest pozostałością średniowiecznych nocnych nabożeństw, które reformacja ograniczyła do jednego. Kiedyś odprawiano ją bardzo wcześniej rano, obecnie odbywa się o godzinie siódmej.
Dopóki jeżdżono do kościoła saniami z zapalonymi pochodniami, które układano w duże ogniska przy kościelnej bramie, było bardzo romantycznie. Ale nawet współcześnie iluminowany świecami wiejski kościółek nadaje tej mszy nastrojowej scenerii, o której chyba nieprędko się zapomina.
Cóż, teraz z kolei przed nami noworoczne postanowienia, obietnice i plany na przyszłość. Też tak macie przy okazji sylwestra i nowego roku?