Religia w Szwecji

Skandynawia | Brak komentarzy

Tym razem zaintrygował mnie trochę poważniejszy temat. Co nie oznacza, że do tej pory myślałam i pisałam wyłącznie o bzdurach. Przynajmniej mam taką nadzieję.

Szwecja i kościół ewangelicko-luterański. Plotki głoszą, że statystyczny Szwed jest w kościele cztery razy w życiu. Pierwszy raz, kiedy bierze chrzest, drugi to konfirmacja, trzeci to ewentualnie ślub, a ostatni raz jest tam na… własnym pogrzebie.

Tamtejsze kościoły wyglądają w środku zdecydowanie inaczej, niż u nas. Nie ma konfesjonałów. Uznawana jest tzw. spowiedź powszechna. Każdy wyjawia swoje grzechy bezpośrednio Bogu, nie księdzu czy w tym wypadku pastorowi. Nie ma też tabernakulum. W ogóle wnętrza są „urządzone” z mniejszym przepychem.

Przy wejściu do kościoła leżą śpiewniki, a na tablicy widnieją numery pieśni, które będą śpiewane na danym nabożeństwie. Co ciekawe, po niedzielnej mszy Pan lub Pani pastor zaprasza wszystkich na kawę i ciastka. Oprócz tego w szwedzkich kościołach jest toaleta, szatnia i miejsce do zabawy dla dzieci.

Śluby kościelne owszem, zdarzają się, ale generalnie konkubinat i związki homoseksualne są w Szwecji zjawiskiem bardzo powszechnym. Nawet pani biskup Sztokholmu żyje w nieformalnym związku z inną kobietą.

Nie praktykuje się też zbierania pieniędzy na tacę. Ale dobrowolne datki są jak najbardziej mile widziane. Można nawet trafić na wpłatomat i przekazać np. co nieco z karty. Wierni płacą natomiast składkę kościelną, którą razem z podatkiem ściąga od nich państwo. Pieniądze te trafiają w całości w ręce kościoła.

Biorąc pod uwagę te wszystkie udogodnienia, wciąż się zastanawiam, dlaczego w takim razie szwedzkie kościoły świecą w czasie niedzielnych nabożeństw pustkami… Może macie jakieś teorie na ten temat?


Zostaw odpowiedź

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.