Ronneby, Karlshamn i okolice

Skandynawia | Brak komentarzy

Nic mnie tak nie relaksuje, jak krótkie lub dłuższe wypady do Szwecji. Doszłam nawet do wniosku, że NFZ powinien refundować naszym sfrustrowanym i zabieganym obywatelom tego typu wycieczki. Woli pan Ciechocinek czy może Skandynawię? Marzenia ściętej głowy…

Moja ostatnia sesja terapeutyczna miała miejsce w Ronneby i Karlshamn.

Sobotni poranek rozpoczęłam spacerem po parku zdrojowym Ronneby Brunnspark. Kiedyś było tu bardzo popularne uzdrowisko z pięknymi ogrodami, pitną wodą, tańcami czyli po prostu współczesne spa. Historia Ronneby Brunnspark sięga 1705 roku, kiedy to odkryto pierwsze źródła mineralne. Współcześnie spacerując po parku natykamy się na kilka ogrodów: Różany, Japoński, Zapachów i Wiosenny. W Ogrodzie Zapachów roznosi się cudowna woń! Podobno w parku specjalnie sadzi się takie kwiaty, które pachną przez cały rok. Z kolei w Ogrodzie Japońskim stoją dwa kamienie – rzeźby symbolizujące przemijanie. Szczerze mówiąc, jak dla mnie wyglądają nieco dziwnie i tak samo mi się kojarzą…

W końcu poznałam też legendę o niegrzecznym wodniku, która powstała na potrzeby tubylców i miała uchronić dzieci przed utopieniem, a młodych przed grzechem. Otóż wodnik ten przybierał w zależności od okoliczności różne postaci: konia lub pięknego młodzieńca. I oczywiście kusił naiwnych sprowadzając na nich karę, a nawet śmierć. To tak ku przestrodze.

Miasto Ronneby liczy sobie około 10 tysięcy mieszkańców i porównywane jest z Sopotem. Poza tym uważane jest za ogród Szwecji. Słynie również z XII- wiecznego kościoła pod wezwaniem Świętego Krzyża. Obok kościoła znajduje się stary młyn, obecnie służący za kawiarnię i coś w rodzaju galerii: na zewnątrz można podziwiać rzeźby współczesnych artystów.

Z Ronneby ruszam do Karlshamn czyli portu Karola. Po sielankowym parku czeka mnie wizyta w mieście zepsucia, uciech i fabryki ponczu. Niestety po dawnej złej sławie zostało już tylko… Muzeum Ponczu. Wszelkie inne „atrakcje” miasta portowego odeszły w niepamięć. Chociaż chwileczkę, gdzieś w centrum mignął mi klub ze striptizem. Taki przybytek w Szwecji to prawdziwy szok!

Nie każdy zapewne wie, że w Karlshamn odbywa się Festiwal Piosenki Krajów Nadbałtyckich i nasi reprezentanci też tutaj występują, a nawet wygrywają!

Na obrzeżach centrum stoi pomnik szwedzkich emigrantów. To symbol tego biedniejszego i smutniejszego okresu w historii Szwecji z XIX wieku, kiedy jej mieszkańcy wyruszali za chlebem do Ameryki i Kanady. Rzeźba przedstawia parę, on patrzy z wiarą przed siebie, a ona jeszcze odwraca się i spogląda na dom, który właśnie opuścili.

W Karlshamn odbyłam też dwugodzinną wycieczkę stateczkiem po szkierach. Na wyspie Tarno jest bajkowy krajobraz: pełno ślicznych małych domków i łódeczek. Obfita roślinność i wszechobecny spokój. Podobno to wakacyjna oaza tutejszych mieszkańców.

Wielbicielom wędkowania polecam za to centrum połowu łososia w Morrum. Sezon „polowania” na te ryby rozpoczyna się w ostatni piątek marca, a wykupienie specjalnego pozwolenia kosztuje około 1100 sek/dzień. Każdy następny dzień jest tańszy, ale jak na mój gust to i tak sporo. Pewnie zapaleni wędkarze nie podzielają mojego zdania i w gruncie rzeczy ich rozumiem. Każdy ma swoją pasję, prawda?

2


Zostaw odpowiedź

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.