
Od kołyski aż po grób
Parę dni temu wpadła w moje ręce pewna książka „Drzewko majowe, raki i Łucja. Szwedzkie obyczaje świąteczne” Jana Ojvind Swahna. W oparciu o te pozycję, podzielę się z Wami szwedzkimi kolejami życia od narodzin aż do śmierci. Zabrzmiało całkiem filozoficznie, prawda?
Narodziny szwedzkiego dziecka są równoznaczne z aktem religijnym, ponieważ z pierwszym oddechem maleństwo staje się członkiem luterańskiego Kościoła Szwedzkiego. Oczywiście, jeśli przynajmniej jedno z rodziców jest praktykujące. Chrzest nie odgrywa tu praktycznie żadnej roli, stał się w powszechnej świadomości przede wszystkim ceremonią nadania dziecku imienia. Już jakiś czas temu wskrzeszono nawet średniowieczny obyczaj wręczania przez pastora rodzicom tak zwanej chrzcielnej świecy, aby mogli ją zapalić w pierwszą rocznicę chrztu. I tak, jak u nas na przyjęciu z okazji chrztu, rodzina i znajomi przynoszą dziecku prezenty. Co ciekawe, do II Wojny Światowej niechętnie decydowano się na porody w szpitalach, a obecnie to właśnie tam przychodzą na świat wszystkie dzieci.
Konfirmacja, dawniej powszechna i oczywista, wydaje się być jakby w odwrocie. Pod koniec lat 90 przystąpiło do niej około 55% piętnastolatków ubranych w specjalne długie kapy. Konfirmacja obejmuje egzamin z chrześcijańskich artykułów wiary oraz coś w rodzaju „dramatu kościelnego” z udziałem konfirmantów. Po uroczystości organizuje się zazwyczaj skromne przyjęcie z kawą i ciastem, a zaproszeni goście znowu pojawiają się z prezentami. Czasami na wsiach świętuje się kolejne rocznice konfirmacji, o czym chętnie informuje lokalna prasa, zamieszczając przy okazji grupowe zdjęcia jubilatów i gości.
Nadeszła pora na zaręczyny, zapowiedzi i ślub. Współcześnie uchodzą one w Szwecji za zbędne formalności, wiele par żyje bez ślubu czyli w tzw. konkubinacie (nie znoszę tego określenia). Poza tym nie jest niczym niezwykłym zawieranie związku małżeńskiego dopiero po przyjściu na świat dziecka.
Podczas zaręczyn partnerzy wymieniają się obrączkami, a podczas ceremonii ślubnej mężczyzna wręcza kobiecie następną obrączkę ślubną, wskutek czego żonaci Szwedzi noszą na serdecznym palcu lewej ręki jedną obrączkę, a zamężne Szwedki dwie, co w niektórych krajach bywa mylnie odczytywane jako znak wdowieństwa.
Dawniej przez trzy niedziele z rzędu mający się odbyć ślub ogłaszano w kościele. Obecnie ten rodzaj obwieszczania przyszłych zaślubin zastąpiły czysto biurokratyczne czynności sprawdzające istnienie ewentualnych przeszkód w zawarciu małżeństwa. Ponieważ trzykrotne niedzielne zapowiedzi spełniały określoną funkcję społeczną, nie do końca zniknęły. Teraz odbywają się w domu rodziców obojga narzeczonych, a na własne życzenie jeden raz można je zamówić w kościele.
A przed ślubem nie może zabraknąć wieczoru panieńskiego i kawalerskiego. Wzmianki o tego typu imprezach datuje się nawet od XVI wieku. Współcześnie Szwedzi nie różnią się od innych nacji w tej kwestii. Wieczór organizują im koledzy z pracy, z uczelni czy po prostu przyjaciele. Porywają wtedy nieświadomą niczego (powiedzmy) ofiarę i fundują jej przeróżne niespodzianki.
W 1908 roku zalegalizowano w Szwecji śluby cywilne, które pod koniec lat 90 stanowiły jedną trzecią wszystkich zawieranych małżeństw. Takiego ślubu udzielali wraz z sędzią wyżsi urzędnicy komunalni. W ceremonii zgodnie ze zwyczajem powinni uczestniczyć dwaj świadkowie. Natomiast w kwestii przyjęcia weselnego nie obowiązują już żadne normy. Nie jest ono obowiązkowe, ale jeśli już ktoś się na nie zdecyduje, to koszty hucznej biesiady pokrywają najczęściej rodziny obojga nowożeńców, a nie jak dawniej ojciec panny młodej.
Od narodzin aż do finału, chciałoby się rzec. Ceremonia pogrzebowa w Szwecji jest dość prosta. O czyjejś śmierci dowiadujemy się często jedynie za pośrednictwem ogłoszenia z informacją o dacie i godzinie pochówku albo z nekrologu w gazecie. Symbol krzyża został zastąpiony bardziej neutralnym symbolem: kwiatem, ptakiem lub łodzią płynącą pod pełnymi żaglami. Coraz częstsze są też tzw. ciche pogrzeby, odbywające się wyłącznie w gronie najbliższych. W takich przypadkach nekrologi ukazują się zwykle po fakcie. Coraz rzadziej wygłasza się też pogrzebowe mowy. Podczas II Wojny Światowej skończyły się huczne stypy, a pojawiły tzw. chwile pamięci i skromne przyjęcia. Nowością za to stały się zamieszczane w codziennej prasie w rubryce In memoriam ogłoszenia donoszące o rocznicy czyjeś śmierci. Zwyczaj ten przyjął się od imigrantów. Upowszechniło się także czczenie pamięci zmarłych i zapalanie na ich grobach w Dzień Wszystkich Świętych albo w okresie Bożego Narodzenia zniczy.
Rozwój cywilizacji przynosi uproszczenie wielu ceremonii, a być może prowadzi nawet do zanikania wielu tradycji. I to oczywiście nie tylko w Szwecji, myślę, że bardziej globalnie.
Wszystko się zmienia i jest to nieuniknione. Tylko do czego to nas w końcu doprowadzi?