
Marcepanowe Świnki
Wiecie, czym są „skandynawskie świnie marcepanowe”? Ja wiem! Podczas swoich podróży do Skandynawii jednym z pierwszych zakupów spożywczych były słodycze (nie od dziś jestem ich zagorzałą fanką). Nie były to jednak zwyczajne słodycze – była to mała, słodziutka, polana przepyszną mleczną czekoladą, marcepanowa świnka! Nie wiem, jak wielu miłośników marcepanów jest tu ze mną, ale określenie „niebo w gębie” nie jest ani ciut przesadzone! Dlaczego dzisiaj właśnie piszę o marcepanie? Ponieważ marcepan jest nieodłączną częścią obchodów Bożego Narodzenia w Skandynawii.
Są tacy, którzy potrafią jeść go „od święta”. Ja jednak jestem wśród tych, którzy nie potrzebują szczególnej okazji, żeby zachwycać się tym migdałowym specjałem.
Niemcy też uwielbiają marcepan!
To nie kiełbasa i kapusta kiszona jest tym, na co ślinią się Niemcy. Tutaj podczas Bożego Narodzenia liczy się tylko i wyłącznie marcepan. W Lubece już od prawie 400 lat odbywają się jarmarki świąteczne, które od zawsze pachniały zniewalającym aromatem migdałowego smakołyka.
O co chodzi z tą świnią?
Wielu Skandynawów (zresztą prawdziwie) uważa, że Boże Narodzenie nie może być takie same bez marcepanu i marcepanowych świnek! Ale skąd tak naprawdę ten właśnie wyjątkowy kształt? Dlaczego nie rybkę, albo krówkę zamieniono w ten łakoć? Niestety, teorii na ten temat jest wiele.
Najpopularniejszą z nich jest przekonanie, że Marcepan, zarówno jak wieprzowina były towarem luksusowym, ale szczególnie na święto kupowało się jedno i drugie. Prawdopodobnie marsipangris powstało z połączenia obu tak bardzo pożądanych produktów. Rocznie, świnek marcepanowych w samej Norwegii sprzedaje się ponad 10mln sztuk!
Według producenta marcepanu Nidar’ll tradycja marcepanowych świń powstała wraz z ich Świąteczną kolekcją z 1915 roku, która po raz pierwszy zaprezentowała świnie marcepanowe. Inni uważają, że może to mieć coś wspólnego ze skandynawską tradycją wieprzowiny.
Na taką świnkę mogła liczyć osoba, która znalazła migdał w julegrøt, czyli swoistym deserze mleczno-ryżowo-cynamonowym. Niektórzy nawet twierdzą, że niektórym wróżyło to szybkie zamążpójście.
Jak zrobić własny marcepan?
Składniki:
- 250 g migdałów łuskanych
- 250 g cukru (biały lub trzcinowy demerara)
- 60 ml wody
- 30 ml likieru amaretto lub wody różanej
Sposób przygotowania:
Migdały można kupić już bez skórki, lub samodzielnie obrać. Obieranie jest bardzo proste, wystarczy wsypać migdały do miski i zalać gorącą wodą, zostawić do przestygnięcia i kiedy będzie można je wziąć w palce, delikatnie zdejmować z nich skórkę.
Migdały bez skórki zmielić w blenderze na gładki proszek (im gładszy, tym lepiej). Do rondla wsypcie cukier i wlejcie wodę, na niedużym ogniu doprowadzić do wrzenia, lekko potrząsając naczyniem. Kiedy cukier się rozpuści zupełnie, wsypać migdały i smażyć dalej mieszając drewnianą łyżką aż masa zacznie ładnie odchodzić od dna i ścianek. Po kilku minutach smażenia przełożyć masę do miski, przykryć i pozostawić do przestygnięcia.
Lekko ciepłą masę zagnieść dłońmi dolewając amaretto aż zrobi się plastyczna. Amaretto można zamienić na wodę różaną z kilkoma kroplami aromatu migdałowego. Masę zawinąć szczelnie w folię spożywczą i odłożyć do lodówki do całkowitego schłodzenia.
Marcepan trzeba dokładnie zawinąć w folię, żeby nie wysechł. Podana ilość pozwala na zrobienie około 500g masy marcepanowej! Teraz można ją swobodnie formować w świnki i zalewać czekoladą, mniam!
Bo przecież nie każdy musi pić glögga, prawda? My kochamy marcepan! Chrum!
P.S. Za inspirację na tego posta dziękuję moim kolegom ze Szwecji!